Stypendium Artystyczne Jana Winczakiewicza  
  | Regulamin | Laureaci |  
 

Głosy prasy

Drzwi na wyciągnięcie ręki, Nowości, 22.09.2006

Dwanaście obrazów absolwentki Wydziału Sztuk Pięknych UMK składa się na cykl zatytu­łowany Przemijanie.

Nowości, 22.09.2006 Głównym motywem, który pojawia się w pracach artystki, są domy, a ściślej - drzwi i okna. Malując Katarzyna Kucińska sięga do czasów dzieciństwa, do małego miasteczka, które pełne było drewnianych bu­dynków i zaniedbanych podwórek. Na jej pracach goszczą walące się domy bez adresów i kamienice ob­darte z tynku.

Artystce udało się stworzyć obraz na swój sposób intymny. Drzwi i okna ukazane są niemal na wyciągnięcie ręki.

Wśród kolorów nie ma jednoznacznej czerni i bieli, barwy są stonowane, podobnie jak emocje, które przekazują. Wśród harmonijnych zestawień tylko czasami pojawia się mocny akcent - krwawa czerwień na ścianie, intensywny błękit na drzwiach. Podobnie jak w życiu, gdy dzieje się coś niezwykłego, gdy zaczynamy odczuwać coś mocniej i wyraźniej.

Artystce pomimo młodego wieku udało się już odnieść sporo sukcesów. Jej twórczości poświęcono m.in. obszerny artykuł w nowojorskim Przeglądzie Polskim. Jest to najważniejsze polskie czasopismo kulturalne w Stanach Zjednoczonych.

W 2005 roku malarka otrzymała stypendium artystyczne Jana Winczakiewicza na pobyt w Paryżu.

  • Wystawę można oglądać w Bibliotece Uniwersyteckiej przy ulicy Gagarina.
  • Ekspozycja będzie czynna do końca września.
  • Wstęp jest wolny.

Tomasz Bielicki tomasz.bielicki@nowosci.com.pl

Utajona wartość świata, Głos Uczelni, lipiec-sierpień 2006

Głos Uczelni, lipiec-sierpień
2006 W Bibliotece Głównej oglądać można obrazy Katarzyny Kucińskiej, studentki malarstwa Wydziału Sztuk Pięknych UMK, ubiegłorocznej pierwszej stypendystki Stypendium Artystycznego Jana Winczakiewicza w Paryżu (Głos Uczelni nr 12/2005).

Są Mistrzowie i antenaci, których może sobie nawet sama nie uświadamia i tkwią w pamięci malarki głęboko. Lecz ich "wpływ" nazwałbym za Henrykiem Elzenbergiem "odegraniem roli", jakąś inspiracją pozawerbalną czysto zmysłową, bliskością wspólnych rozwiązań, swego rodzaju aprobatą i czułym błogosławieństwem. Bo przecież domy, mury, okna, drzwi i bramy znajdzemy na dziesiątkach obrazów od późnego średniowiecza po malarzy współczesnych. Są szeroko otwarte i niemal zawsze oglądane od wewnątrz - tak jest u Matisse'a, u Bonnarda - a przez to stają się w istocie ramami nowych obrazów - świata "na zewnątrz". Jakąś granicą miedzy tym, co "ciemne" i "zwykle", a tym, co jaśniejące w słońcu i tajemnicze. Innymi razy stają się jedynie dekoracją, sceną dla głównych bohaterów - ludzi umykających z kadru, śpiących, zastygłych w oczekiwaniu na coś, co ma się wydarzyć - widziałem to u Czapskiego na jego Rue Jacob (1959), Acces interdit (1965) czy Le celibataire (1959). Wszędzie tam okna, drzwi, bramy, podwórka są częścią zarejestrowanego momentu przeżycia, wrażenia, które trzeba było szybko zapisać w kajecie i przenieść na płótno. Są "tu i teraz". Jeszcze inaczej jest na obrazach Vermeera, u którego ulica, dom, mur, drzwi i okna są afirmacją miejskiego życia, spokojnego losu w bogatej Holandii. Ale może przez to właśnie Vermeer jest bliski Kucińskiej i jej czarodziejskiej próbie zwrócenia rzeczywistości "przemijającego czasu". Świat Vermeera ukazany w jego dziełach zawiesił czas i przedmioty, przeobrażone w kolorze, na zawsze. Czy nie tego pragnie malarka?

Mury są niczym lustra odbijające mijający czas, są wyznacznikiem granic przestrzeni swobodnej, w której nie obowiązują żadne prawa, w której i tworzenie, i burzenie są równie uprawnione i równie zbędne, są klepsydrą historii i jednocześnie jej bolesnym ciałem. Mury znoszą cierpliwie ociosywanie i ugładzanie, dopasowywanie do nowych otaczających je ruchomych i zmiennych, nietrwałych przedmiotów. Z każdym nowym znakiem wbijanym w tkankę kamienia, z każdą wyrytą raną graffiti, z każdym odpękniętym fragmentem ciała stają się bolesnym wyrzutem naszej próżności. Raz się jakby kurczą w sobie, chroniąc w swoim wntęrzu cenne przedmioty i życia narażone na przeciągi, raz radośnie otwierają, by oczami okien i drzwi zapraszać do wnętrza... Trwają ze świadomocią końca swojej misji. Ze świadomocią rozpaczy, bo na co dzień są jak powietrze - przezroczyste i niedostrzegane, a wiedza, którą gromadzą w swych trzewiach przez lata, jest nikomu niepotrzebna, jest bezużyteczna... Jedyny dialog, jaki mogą prowadzić, to milcząca rozmowa z równie jak one bezużyteczną wiedzą starych gazet.

12 płócien na wystawie Przemijanie buduje opowieść surową i konsekwentną.

Kompozycja każdego z nich jest logiczna i ścisła, nie ma w niej ani jednego niepotrzebnego szczegółu. Ma się nawet wrażenie, że szczegóły istniejące realnie lub w wyobraźni malarki zostały tu z przestrzeni malarskiej umyślnie odjęte lub do maksimum uproszczone, by nie utrudniały bezpośredniego obcowania z tym, co w obrazie najważniejsze - kruchością pamięci. Umiejętność ograniczenia się do niezbędnych elementów jest zazwyczaj wynikiem doświadczenia i mądrości malarskiej - tu wynika zapewne również z intuicji. Każda linia, każda plama ma swoje funkcje, swoje znaczenie, swoją wymowę. Kolor jest wyważony, faktura lekka, choć farba miejscami kładziona wielokrotnie w kilku warstwach dla uzyskania koloru o specjalnej wadze i pamięci. Wszystko w niezwykle bogatych tonach, półtonach i ćwierćtonach jest zmysłowe i jednocześnie pełne wrażliwości i subtelności, niemal wyrafinowane. Przy tym każde płótno utrzymane jest w innej tonacji, podkreślonej delikatnymi kontrastami. Z wrażliwości i dyscypliny wewnętrznej wypływa kondensacja napięcia atmosfery obrazów. Przy całkowicie statycznej strukturze kompozycji mają one wewnętrzną dynamikę, ogromny potencjał uczuciowy i poetycki. Ogromną siłę ekspresji. Niemal patrzą na oglądającego... niemal wołają: patrz na mnie!

Sztuka jest często zmaganiem ambitnego twórcy z leniwym odbiorcą. Ten ostatni chce od sztuki jedynie przyjemności, gdy tymczasem artysta szuka w tworzeniu tej władzy, która pozwoli mu narzucić patrzącemu swój kodeks wartości etycznych i estetycznych. Patrząc na płótna Kucińskiej, przyjmuję jej kodeks bez oporu. Vercors powiedział, że sztuka jest sposobem istnienia... I Kucińska zaistniała...

Adam Sławiński


Utajona wartość świata, Przegląd Polski, Nowy Jork, 21.07.2006

Przegląd Polski, Nowy Jork,
21.07.2006W roku 2005 Jan Winczakiewicz, pisarz i tłumacz mieszkający od wojny we Francji, wzorem dawnych mecenasów i opiekunów sztuki ufundował przyznawane co roku stypendium artystyczne umożliwiające młodemu malarzowi Wydziału Sztuk Pięknych Uniwersytetu w Toruniu krótki pobyt w Paryżu i zwiedzanie muzeów. Pierwszą stypendystką została Katarzyna Kucińska. W Bibliotece Uniwersyteckiej w Toruniu odbywa się właśnie wystawa jej obrazów.

Dla kogoś, kto nie ma sympatii do szukania "nowych dróg" za wszelką cenę, zwłaszcza w sztuce, malarstwo Katarzyny Kucińskiej będzie mądrą przygodą. Młody artysta powinien najpierw nacieszyć się plonem wieków, a potem włożyć cały wysiłek w wysubtelnianie i pogłębianie tego, co zastał w spadku. Powinien mieć szacunek do pokoleń przed nim... I takie są obrazy malarki. Kucińska wybrała motyw domów, a raczej drzwi i okien, świadomie i z rozmysłem. Malując, sięgała do czasów dzieciństwa, do małego miasteczka, gdzie "żyły" jeszcze drewniane domki i zaniedbane podwórka. Do miejsc o niezwykłym klimacie, które odchodzą tak jak ludzie. Wśród elegancji kamienic, obojętności szarych bloków odnalazła stare, walące się domy bez adresów, zniszczone kamieniczki odarte z tynku, żyjące jakby trochę z boku, w wolniejszym tempie. Zwykle niezauważane, choć codziennie mijane przez setki osób. Trochę jak zagubione postacie w tłumie przechodniów. Każdy z obrazów potraktowany został jak portret, z każdego patrzy na nas inna, prawie ludzka twarz, na której z każdym przemijającym rokiem przybywa nowych rys, jak zmarszczek na ludzkiej twarzy. Dostrzec można kontury kryjące dawną świetność, kolejne warstwy farby nakładane z pieczołowitością przez lokatorów , ale także zły los, złe dni - nieodłączny element każdego życia. Przede wszystkim zaś nieuchronnie płynący czas.

Niezwykłe w malarstwie Katarzyny Kucińskiej jest i to, że ma ona moc takiego zmieniania naszego patrzenia na "twarze domów", że sami oto stajemy zdumieni przed obrazami, jakbyśmy chcieli zakrzyknąć: a więc tak się sprawy mają? Jakby źródłem zdumienia było, że to coś w ogóle jest. Udało się jej stworzyć obrazy w pewnym sensie intymne. Drzwi i okna ukazane są niemal na wyciągnięcie ręki. Dzięki użyciu pędzla i szpachli mają w sobie zarówno gładkość, jak i szorstkość faktury. Kolory są stonowane jak emocje, które zawierają. Wśród harmonijnych zestawień tylko czasami pojawia się mocniejszy akcent - krwawa czerwień na ścianie, intensywna niebieskość drzwi - jak chwile, gdy w życiu dzieje się coś niezwykłego, gdy odczuwamy coś mocniej , wyraźniej. Wkomponowane w ściany domów fragmenty gazet, dezaktualizujących się równie szybko jak nasze zainteresowanie mijanym domem, podkreślają dodatkowo przemijalność wszystkiego, co w nas i wokół nas. Kucińska umie patrzeć na ludzi i przedmioty z przenikliwą dobrotliwością, potrafi wydobywać z nich cnoty ukryte i piękno niedostrzegane przez innych. Piękno, któremu winni jesteśmy wstrzymanie oddechu na ułamek sekundy, jedno czułe spojrzenie. Z murów, okien i drzwi na jej obrazach emanują uczucia, które tkwią głęboko w pamięci malarki. Zapamiętane i namalowane są dowodem tej szlachetnej skłonności do zwracania się ku rzeczom wartościowym, ku "utajonej wartości świata".

* * *

Są mistrzowie i antenaci, których może sobie nawet sama nie uświadamia, ale tkwią w pamięci malarki głęboko. Ich wpływ nazwałbym za Henrykiem Elzenbergiem "odegraniem roli", jakąś inspiracją pozawerbalną, czysto zmysłową, blisko­ścią wspólnych rozwiązań, swego rodzaju aprobatą i czułym błogo­sławieństwem. Bo przecież domy, mury, okna, drzwi i bramy znajdziemy na dziesiątkach obrazów od późnego średniowiecza po malarzy współczesnych. Są szeroko otwarte i niemal zawsze oglądane od wewnątrz - tak jest u Matisse'a, u Bonnarda - a przez to stają się w istocie ramami nowych obrazów - świata "na zewnątrz". Jakąś granicą między tym, co ciemne i zwykłe, a tym, co jaśniejące w słońcu i tajemnicze. Czasem stają się jedynie dekoracją, sceną dla głównych bohaterów - ludzi umykających z kadru, śpiących, zastygłych w oczekiwaniu na coś, co ma się wydarzyć - tak jest u Czapskiego na jego Rue Jacob (1959), Acces interdit (1965) czy Le cellbataire (1959). Wszędzie tam okna, drzwi, bramy, podwórka są częścią zarejestrowanego momentu przeżycia, wrażenia, które trzeba było szybko zapisać w kajecie i przenieść na płótno. Są "tu i teraz". Jeszcze ina­czej jest na obrazach Vermeera, u którego ulica, dom, mur, drzwi i okna są afirmacją miejskiego życia, spokojnego losu w bogatej Holandii. Ale może przez to właśnie Vermeer jest bliski Kucińskiej i jej zaro­dziejskiej próbie zwrócenia rzeczywistości przemijającego czasu. Świat Vermeera ukazany w jego dziełach zawiesił czas i przedmioty, przeobrażone w kolorze, na zawsze. Czy nie tego pragnie malarka?

Mury są niczym lustro odbijające mijający czas, są wyznacznikiem granic przestrzeni swobodnej, w której nie obowiązują żadne prawa, w której i tworzenie, i burzenie są równie uprawnione i równie zbędne, są klepsydrą historii i jednocześnie jej bolesnym ciałem. Mury znoszą cierpliwie ociosywanie i ugładzanie, dopasowywanie do nowych, otaczających je ruchomych i zmiennych, nietrwałych przedmiotów. Z każdym nowym znakiem wbijanym w tkankę kamienia, z każdą wyrytą raną graffiti, z każdym odłupanym fragmentem ciała stają się bolesnym wyrzutem naszej próżności. Raz się jakby kurczą w sobie, chroniąc w swoim wnętrzu cenne przedmioty i życia narażone na przeciągi, raz radośnie otwierają, by oczami okien i drzwi zapraszać do wnętrza. Trwają ze świadomością końca swojej misji. Ze świadomością rozpaczy, bo na co dzień są jak powietrze - przezroczyste i niedostrzegane, a wiedza zgromadzona w ich trzewiach przez lata jest nikomu niepotrzebna. Jedyny dialog, jaki mogą prowadzić, to milcząca rozmowa z równie jak one bezużyteczną wiedzą starych gazet.

12 płócien na wystawie Przemijanie buduje opowieść surową i konsekwentną. Kompozycja każdego z nich jest logiczna i ścisła, nie ma w niej ani jednego niepotrzebnego szczegółu. Ma się nawet wrażenie, że szczegóły istniejące realnie lub w wyobraźni malarki zostały tu z przestrzeni malarskiej umyślnie odjęte lub do maksimum uproszczone, by nie utrudniały bezpośredniego obcowania z tym, co w obrazie najważniejsze - kruchością pamięci. Umiejętność ograniczenia się do niezbędnych elementów jest zazwyczaj wynikiem doświadczenia i mądrości malarskiej - tu wynika zapewne również z intuicji. Każda linia, każda plama ma swoją funkcję, swoje znaczenie i wymowę. Kolor jest wyważony, faktura lekka, choć farba miejscami kładziona wielokrotnie w kilku warstwach dla uzyskania szczególnych barw. Przy tym każde płótno utrzymane jest w innej tonacji, podkreślonej delikatnymi kontrastami. Z wrażliwości i dyscypliny wewnętrznej wypływa kondensacja napięcia atmosfery obrazów. Przy całkowicie statycznej strukturze kompozycji mają one wewnętrzną dynamikę, ogromny potencjał uczuciowy i poetycki. Ogromną siłę ekspresji. Niemal wołają: patrz na mnie!

Sztuka jest często zmaganiem ambitnego twórcy z leniwym odbiorcą. Ten ostatni chce od sztuki jedynie przyjemności, gdy tymczasem artysta szuka w tworzeniu tej władzy, która pozwoli mu narzucić patrzącemu swój kodeks wartości etycznych i estetycznych. Patrząc na płótna Kucińskiej, przyjmuję jej kodeks bez oporu.

Adam Sławiński


Omówienie wystawy w portalu artinfo.pl